Forum Bilard w Lublinie Strona Główna Bilard w Lublinie

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dżuma - Opracowanie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bilard w Lublinie Strona Główna -> Ogólna dyskusja
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 20:25, 30 Mar 2006    Temat postu: Dżuma - Opracowanie

Albert Camus 1913 – 1960




Człowiek teatru, dziennikarz. W swoim krótkim życiu stworzył miedzy innymi dwa cykle utworów. Pisanie trzeciego przerwała śmierć. Camus zginął w wypadku samochodowym.

Cykl absurdu:
Powieść Obcy (1942)
Dramaty Kaligula i Nieporozumienie (1944)
Esej Mit Syzyfa (1943)

Cykl afirmacji:
Powieść Dżuma (1947)

Dramaty Stan oblężenia (sceniczna adaptacja Dżumy), Sprawiedliwi,
Esej Człowiek zbuntowany (1951)
Esej był dla niego wykładem, dramat – językiem dziełań scenicznych, powieść pozwalała wnikać w historię ludzkiego życia. Pierwszy cykl jest egzystencjalny. Dowodzi w nim, że świat jest absurdalny. W drugim odżegnuje się od tego i od nazywania go filozofem. Uważa się za poetę, dla którego liczy się tylko praca twórcza. Reszta to wegetacja. Nazywano go moralistą niemoralnego XX wieku. Ogromną popularność zyskał po wydaniu Mitu Syzyfa.[/img]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 20:34, 30 Mar 2006    Temat postu:

Dżuma - Streszczenie



Powieść składa się z pięciu części ponumerowanych rzymskimi cyframi. Akcja utworu rozgrywa się w algierskim mieście portowym - Oran w 194. roku. Zapis ten jest skrótem i zarazem niedopowiedzeniem. Dokładnie nie wiadomo, w jakim czasie, jednak w przybliżeniu jest ona dość wyraziście określona (chodzi o zły czas II wojny światowej, choć wprost narrator nic o tym wydarzeniu nie wspomina). Tekst jest powieścią z elementami kroniki i reportażu.


I.
Narrator relacjonuje wypadki, począwszy od 16 kwietnia, kiedy to doktor Rieux zauważył na klatce schodowej pierwszego szczura. Następne martwe szczury dozorca domu zinterpretował jako chuligański wybryk, sądził, że ktoś je podrzucił. Wizyty u chorych w różnych częściach miasta upewniły doktora, że i tam zdarzyły się podobne przypadki. Kolejnego dnia Rieux odwiózł na dworzec chorą żonę, która wyjechała do sanatorium. Na dworcu Rieux zauważył mężczyznę niosącego skrzynkę z martwymi gryzoniami.
Do doktora przyszedł dziennikarz z Paryża, Raymond Rambert, który przybył do Oranu, by przeprowadzić ankietę o warunkach życia Arabów. Lekarz zasugerował mu nowy temat: wychodzące z ukrycia i padające szczury. Zjawisko to stale się nasila.
18 kwietnia przyjechała do Oranu matka doktora Rieux (osoba łagodna, życzliwa całemu światu), by poprowadzić mu dom podczas nieobecności żony.
Prasa odnotowała niepokojące zjawisko wychodzenia i śmierci szczurów (po kilka w domach, setki w dużych fabrykach). Zorganizowano akcję odszczurzania miasta. Specjalne samochody przewoziły je do zakładów oczyszczania, gdzie je palono. Narrator podaje oficjalne dane liczbowe, powołując się na agencję informacyjną Infdok. 25 kwietnia zebrano 6231 zwierząt, 28 - 8000, zaś 29 liczba gwałtownie się zmniejszyła, by potem znowu wzrosnąć. 29 kwietnia doktor stwierdził chorobę u dozorcy, objawiającą się silnymi bólami oraz obrzękami szyi i pachwin, błyszczącymi oczami i świszczącym oddechem.
Rieux został wezwany przez urzędnika Granda do jego sąsiada, Cottarda, który chciał popełnić samobójstwo, a teraz (uratowany przez Granda) obawia się policji. Stan zdrowia dozorcy pogarsza się: wymioty żółcią, wysoka gorączka, czarne plamy na boku, nabrzmiałe gruczoły szyi, palący ból wewnątrz. Doktor telefonuje do innego lekarza, Richarda, który potwierdza, że zaobserwował podobne objawy u dwu chorych. 30 kwietnia dozorca umiera w karetce wiozącej go do szpitala.
Od kilku tygodni w Oranie przebywa Jean Tarrou. Mieszka on w hotelu w centrum miasta, spotyka się z tancerzami i muzykami hiszpańskimi, prowadzi dziennik, w którym odnotowuje swoje obserwacje, zasłyszane rozmowy, np. o śmierci zwrotniczego Campsa na skutek nowej dziwnej choroby. Tarrou zainteresował się również małym staruszkiem, który łagodnie przywabia pod balkon koty, by potem z siłą i precyzją na nie pluć. Przedstawia rozwój epidemii i doktora Rieux jako "zorientowanego w sytuacji".
Kolejne przypadki choroby i śmierci skłaniają do podjęcia spodków zaradczych. Rieux prosi Richarda, sekretarza syndykatu lekarzy, o izolację chorych. Dr Castel nazywa chorobę dżumą - pamięta podobne przypadki z pobytu w Chinach, widział je także w Paryżu. W obawie przed paniką władze ostrożnie wprowadzają nowe zarządzenia: odszczurzanie miasta, kontrolę zaopatrzenia w wodę, rejestrację zachorowań, izolację zarażonych w szpitalach. Narrator zestawia dane o epidemiach dżumy w różnych miejscach świata.
Grand, przeciętny i nisko opłacany urzędnik merostwa po pracy zajmuje się swoim hobby. Od dawna marzy o napisaniu dzieła, które wzbudzi powszechny zachwyt, obserwuje Cottarda, który wyraźnie czegoś się obawia. Jak się później wyjaśnia, boi się aresztowania za jakieś dawne sprawki. Dżuma jest jego szansą - ponieważ policja ma ważniejsze sprawy, interesuje się tylko tymi przestępstwami, które mają związek z epidemią. W szkole i przedszkolu otwarto nowe oddziały szpitalne. Poczyniono starania, by sprowadzić serum (szczepionkę) przeciwko dżumie z Paryża, jednak okazało się niewystarczające. Ogłoszono epidemię, nazywając chorobę właściwym terminem, zamknięto miasto. Ludzie zostali odcięci od świata.


II.
Po zamknięciu bram Oranu pozostała jedynie korespondencja oraz telegramy i telefony. Kontakty te jednak musiano znacznie ograniczyć (przeciążenie linii, chęć uspokojenia bliskich, że nic się nie stało). Rozłączeni z sobą ludzie bardzo przeżywali tę sytuację. Niektórzy dopiero wtedy przekonali się, ile naprawdę dla siebie znaczą (np. dr Castel, którego żona wyjechała przed epidemią i teraz nie mogła wrócić). Uwięzieni w Oranie czuli się wygnańcami, byli osamotnieni i zrozpaczeni. Do portu nie wpuszczano statków, ustała wymiana handlowa, rozpoczęły się kłopoty z zaopatrzeniem w żywność i benzynę, trzeba było oszczędzać prąd elektryczny. Z braku zajęcia ludzie chętnie przebywali w kinach i kawiarniach. Wielu zaczęło pić alkohol, usprawiedliwiając to chęcią zniszczenia zarazków dżumy. Liczba ofiar sięga pięciuset tygodniowo.
Joseph Grand opowiada doktorowi Rieux o swojej żonie, która opuściła go, by zacząć nowe życie. Wyrzuca sobie, że nie podtrzymywał w niej świadomości, że jest kochana. Rieux telefonuje do żony, żeby powiedzieć jej o epidemii, prosi, by została w sanatorium i dbała o siebie. Kolejny raz doktor spotyka Raymonda Ramberta, dziennikarza z Paryża, który nie może wydostać się z Oranu. Pragnie opuścić miasto, by wyjechać do ukochanej kobiety. Nie czuje się osobą \"stąd\". Prosi o odpowiednie zaświadczenie, że nie jest zarażony. Doktor rozumie jego motywy, jednak nie może mu pomóc. Musi być konsekwentny. Nie można mieć pewności, czy opuszczająca miasto osoba nie rozprzestrzeni choroby. Poczucie obowiązku zawodowego sprawia, że Rieux z wielkim poświęceniem opiekuje się chorymi w jednym ze szpitali pomocniczych, stale odwiedza swoich pacjentów, jest bardzo zmęczony. Codziennie styka się ze śmiercią, cierpieniem chorych i ich rodzin, niemal siłą wyrywa zarażonych z domów rodzinnych, często przy wsparciu wojska i policji.
W tragicznej sytuacji władze kościelne ogłaszają tydzień modlitw, którego zakończenie przewidziane jest na niedzielę. Podczas mszy do św. Rocha jezuita, ojciec Paneloux, wygłasza płomienne kazanie, w którym autorytatywnie stwierdza, że dżuma to kara za grzechy i okazja, by zbliżyć się do Boga.
Grand opowiada doktorowi o kłopotach z pierwszym zdaniem zaplanowanego dzieła. Z wielkim przejęciem analizuje sens użycia takiego lub innego słowa, by oddać właściwe znaczenie i rytm frazy. Rambert przemierza urzędy i wypełnia różne ankiety, w nadziei, że zdoła opuścić miasto, a następnie szuka sposobów nielegalnych. Liczba śmiertelnych ofiar dżumy dochodzi do siedmiuset tygodniowo. Postanowiono zabijać psy i koty, by nie roznosiły pcheł. Rozlegają się strzały, wzrasta atmosfera napięcia. Zabroniono kąpieli morskich. Upadła turystyka.
Doktor stale czuwa nad swoimi pacjentami. Odwiedza starego astmatyka, dawniej kramarza, który pewnego dnia postanowił przestać pracować i odtąd leżał w łóżku, przekładając z garnka do garnka ziarna grochu (miara czasu). Tarrou mówił o nim, że jest świętym, jeśli przyjmie się, że świętość to zespół przyzwyczajeń. W celach informacyjnych założono nowy dziennik - \"Kurier Epidemii\". Jedynym środkiem komunikacji zostały tramwaje. Ludzie gromadzą się w restauracjach, bo wtedy nie muszą się troszczyć o zaopatrzenie w żywność.
Tarrou odwiedza doktora Rieux w domu i proponuje zakładanie ochotniczych oddziałów sanitarnych. Rozmawiają o cierpieniu, na które nie można się zgadzać. Rieux wyjaśnia, że nie wierzy w Boga. Gdyby wierzył, zostawiłby chorych opiece Opatrzności. Takiej postawy wobec cierpienia i śmierci nauczyła go bieda. Nazajutrz Tarrou zaczął organizować oddziały sanitarne, których sekretarzem został Grand, rzetelnie dokumentujący wszelkie przypadki. Rieux i Tarrou zostają przyjaciółmi. Z różnych zakątków świata docierają do Oranu przez radio słowa otuchy i życzliwości.
Cottard zajmuje się kontrabandą trudno dostępnych produktów. Do niego zwraca się Rambert z prośbą o pomoc w wyjeździe z miasta. Cottard zapoznaje go z przemytnikami. Sprawa jest jednak trudna, wymaga czasu i odpowiedniego przygotowania. Kolejne spotkania z umówionymi osobami nie zawsze dochodzą do skutku. Przekroczenie bramy ma kosztować dziesięć tysięcy franków. Rambert informuje doktora o swoich planach, ten jednak niczego mu nie odradza, ani się nie oburza.
Brakuje środków do zwalczania dżumy i ludzi do pracy. Do Oranu przybywają ochotnicy z zewnątrz: dziesięciu lekarzy i sto osób personelu pomocniczego. Tarrou proponuje ojcu Paneloux, by przyłączył się do walczących z epidemią. Jezuita zgadza się - jak komentuje Rieux, jest lepszy od swojego kazania. Rambert nadal czyni starania, by wyjechać z Oranu. Jego zarzuty doktor odpiera słowami, że w walce z dżumą nie chodzi o bohaterstwo, ale o zwyczajną uczciwość, która polega na wykonywaniu zawodu. Tarrou informuje Ramberta, że żona doktora znajduje się kilkaset kilometrów od domu, w sanatorium. Następnego dnia Rambert telefonuje do Rieux i zgłasza chęć współpracy w oddziałach sanitarnych.


III.
W połowie sierpnia ludzie zrozumieli, że dżuma uczyniła z nich wspólnotę, przestały się liczyć indywidualne losy. Obawiano się wiatru, uważano, że roznosi zarazki choroby. Wracający z kwarantanny podpalali domy, by zniszczyć dżumę. Skazani na areszt byli niejako automatycznie wydani na śmierć - w więzieniu masowo umierano. Zakonnicy opuścili klasztory i zamieszkali przy rodzinach, Rozbito na garnizony skoszarowanych żołnierzy. Próby ucieczki z miasta wymusiły wzmocnienie straży. Złodzieje okradali domy podpalone i opuszczone przez mieszkańców (dwóch rozstrzelano). Wprowadzono zaciemnienie od godziny jedenastej, co wywołało największe wrażenie. Zmarłych grzebano w uproszczonym obrządku w obecności rodzin, następnie: wrzucając do różnych wspólnych dołów mężczyzn i kobiety, a potem - nie bacząc na płeć - do jednego wielkiego dołu. Ciała polewano gaszonym wapnem. Rozszerzono cmentarz. Wszyscy są bardzo zmęczeni. Przestają pamiętać twarze bliskich. Zaczynają rozumieć, że epidemia dotyczy każdego.


IV.
Cottard zaprosił Tarrou do Opery Miejskiej, gdzie zatrzymana przez dżumę trupa objazdowa wystawiała Orfeusza i Eurydykę. W scenie śmierci śpiewak podszedł do rampy i przewrócił się. Wszyscy zrozumieli jego sugestywną grę. Epidemia wkroczyła także na scenę.
Rambert ma nową szansę opuszczenia miasta. Zamieszkuje w domu Marcela i Louisa, by w każdej chwili móc wyjść. Dużo rozmawia z ich matką, starą Hiszpanką. Kiedy już ma pewność, że będzie mógł wyjść z Oranu, nagle zmienia zdanie. Postanawia zostać, by dzielić z uwięzionymi ich los. Nie chce być szczęśliwym egoistą. Solidaryzuje się z cierpiącymi.
Wraz z nadejściem jesieni doktor Castel ukończył prace nad szczepionką przeciwko dżumie. Postanowiono wypróbować ją na synku sędziego Othona. Dziecko długo broniło się przed śmiercią, ale ostatecznie zmarło w okrutnych mękach. Przedłużonej agonii przyglądali się m.in. dr Rieux i ojciec Paneloux. Przypadek synka sędziego zrobił na nich ogromne wrażenie. Ojciec Paneloux wygłosił później kazanie, które ujawniło zmianę jego poglądów. Nie mówił już \"wy\", ale \"my\" - utożsamiał się z mieszkańcami Oranu. Nie przedstawiał teraz dżumy jako kary za grzechy. Zachęcał do działania, mówił, że nie należy uciekać i chronić siebie za wszelką cenę. Opowiadał o trudnej, ale wymagającej miłości do Boga - w jej imię trzeba zapomnieć o sobie samym. Wracając z kościoła, młody diakon powiedział staremu księdzu, że rozprawa Paneloux Czy kapłan może radzić się lekarza jest jeszcze śmielsza i na pewno nie uzyska imprimatur (przyzwolenia biskupa). Jezuita głosi w niej m.in., że kapłan nie może radzić się lekarza.
Niedługo później Paneloux zapada na chorobę o dziwnych objawach (prawdopodobnie dżumę). Nie pozwala opiekującej się nim starszej pani wezwać lekarza. Kiedy już Rieux zabiera go do szpitala, jego stan jest ciężki. Niedługo potem, trzymając w ręku krucyfiks, umiera. Ofiarowuje swoje cierpienie za innych.
Ludzie niechętnie myślą o uroczystości Wszystkich Świętych. Chcą odegnać myśli o śmierci. Serum doktora Castela zaczęło przynosić oczekiwane efekty. Wtedy jednak zmarł dr Richard. Ustawała dżuma dymienicza (z obrzękiem węzłów chłonnych), rozszerzała się jej postać płucna. Ludziom było trudno przetrwać. Spekulanci podbijali ceny koniecznych do życia towarów. Pogłębiała się bieda i poczucie niesprawiedliwości społecznej. Domagano się zgody na opuszczenie miasta, ale manifestacje stłumiono. Dzienniki były utrzymane w tonie optymizmu.
Tarrou i Rambert udają się na stadion, gdzie zorganizowano obóz kwarantanny. Towarzyszy im piłkarz Gonzales, którego zatrudniono do pilnowania internowanych ludzi. Na boisku widać setki czerwonych namiotów i różne tłumoki. Odbywający kwarantannę gromadzą się na trybunach. Są milczący, czują się zapomniani przez wszystkich. Przybyli starają się pocieszyć załamanego sędziego Othona, że jego mały synek nie cierpiał. Dawny butny i sprawiający rodzinie przykrości prawnik stał się cichym, przejętym losem dzieci człowiekiem. Poza tym obozem w mieście było kilka innych.
Pewnego wieczoru, po wizycie u starego astmatyka, Tarrou opowiedział doktorowi Rieux dzieje swojego życia. Jako syn zastępcy prokuratora generalnego, w wieku siedemnastu lat uczestniczył w rozprawie, podczas której jego łagodny, szanowany ojciec ukazał mu się jako zupełnie inny człowiek. Wywalczył karę śmierci dla 35-letniego mężczyzny i sam był później obecny przy wykonaniu wyroku. Jego dziwna pasja - doskonała znajomość rozkładu jazdy Chaixa była dla chłopca teraz czymś odpychającym, podobnie jak ojciec. Tarrou współczuł oskarżonemu i skazanemu. Właśnie on był mu bliższy. Uświadomił sobie, że ojciec wielokrotnie uczestniczył w egzekucjach, więc uciekł z domu i zaczął życie na własny rachunek. Później odwiedzał matkę i nawet nie czuł niechęci wobec ojca. Odtąd zawsze chciał walczyć ze śmiercią. Opowiadał również o rozstrzelaniu skazańca na Węgrzech z odległości półtora metra. Bywał w różnych miejscach, walczył w różnych krajach Europy, jednak nigdy nie chciał zgodzić się na śmierć. Uważa, że wszyscy żyją w dżumie, bo w jakiś sposób powodują lub akceptują śmierć. Trzeba starać się nikogo \"nie zarażać\", nie wolno być roztargnionym, są na ziemi przecież zarazy i ich ofiary. Tarrou zwalczał więc karę śmierci i śmierć w każdej sytuacji. Chciałby wiedzieć, jak zostać świętym, czy można nim być bez wiary w Boga. Obaj przyjaciele postanawiają na chwilę uwolnić się od ciężaru trosk i wykąpać się w morzu.
Przyszła zima, ale stan epidemii nadal się utrzymywał. Sędzia Othon prosi listownie doktora Rieux o interwencję - jest przetrzymywany w obozie, chociaż minął okres kwarantanny. Po kilku dniach od opuszczenia stadionu pragnie tam wrócić jako ochotnik do pracy przy internowanych - czułby się wtedy w jakiś sposób bliżej synka. Rambert proponuje doktorowi, by napisał do żony list, który można wysłać dzięki pomocy odpowiednich strażników. Boże Narodzenie w Oranie jest przygnębiające - brakuje towarów, wszędzie smutek i żałoba. Przed wystawą sklepu z zabawkami Rieux i Tarrou spotkali roztrzęsionego Granda. Doktor zorientował się, że wspomina on ukochaną Jeanne i zaręczyny z nią przed sklepem. Grand mówi, że chciałby zdążyć do niej napisać, by nie czuła się winna i mogła być szczęśliwa. Ucieka, ale zaraz upada na ulicy. Rieux postanawia leczyć go w domu (dżuma płucna). Na prośbę chorego pali rękopis jego utworu (właściwie tego samego, stale przekształcanego zdania). Serum Castela sprawia, że Grand wraca do zdrowia. Zdarzają się kolejne przypadki ocalenia zarażonych. Znowu pojawiają się szczury. Statystyki potwierdzają, że dżuma ustępuje.


V.
Zdarzają się jeszcze śmiertelne zachorowania, jednak ich liczba stale maleje. Wraca nadzieja, że uda się pokonać epidemię. W tej optymistycznej sytuacji nieoczekiwanie umiera sędzia Othon, który zaraził się podczas pracy w obozie kwarantanny.
Na twarzach ludzi pojawiają się uśmiechy. Mimo wyraźnej poprawy sytuacji niektórzy właśnie w takim momencie podjęli próbę ucieczki. Obniżono ceny towarów, chociaż nie było do tego ekonomicznych podstaw - miasto nadal było odcięte od świata. Na nowo organizowano życie w dwu klasztorach i koszarach.
25 stycznia władze Oranu w porozumieniu z lekarzami uznały, że za dwa tygodnie zostaną otworzone bramy. Przywrócono oświetlenie, zapanowała radość. Wiele osób jednak nie mogło się cieszyć - przeżywali śmierć bliskich lub niepokój dotyczący przebywających w izolacji. Cottard wpada w popłoch na skutek cofania się dżumy. Kiedy przemierza wraz z Tarrou przedmieścia, próbują go zatrzymać dwaj funkcjonariusze prawa. Udaje mu się uciec.
W najmniej oczekiwanym momencie na dżumę zapada przyjaciel doktora - Tarrou. Od pewnego czasu mieszkał on wraz z doktorem i jego matką. Teraz oboje się nim zaopiekowali, jednak Tarrou zmarł. Rieux czuł się do niego bardzo przywiązany. Wiedział o jego wewnętrznym rozdarciu, służbie ludziom i pragnieniu świętości. Rano, po śmierci Tarrou, doktor otrzymał telegram, że osiem dni wcześniej zmarła jego żona. Chociaż spodziewał się takiej wiadomości, trudno mu było ją zaakceptować.
W pogodny lutowy poranek otworzono bramy. Do Oranu wróciło życie. Zaczęły kursować pociągi, do portu wpływały statki, rozdzieleni przez epidemię ludzie mogli być razem. Organizowano zabawy w dzień i w nocy. Po wielu miesiącach tęsknoty i wyczekiwania Ramert powitał na peronie swoją ukochaną, która przyjechała do Oranu. Ich miłość przetrwała próbę czasu.
Doktor Bernard Rieux wyznaje, że to on jest autorem utworu. Jako uczestnik tragicznych zdarzeń i obserwator ludzkich zachowań postanowił obiektywnie zdać z nich relację. Stanął po stronie ofiar i czuł, że musi się wypowiedzieć w imieniu wszystkich. Kiedy przemierzał ulice rozbawionego miasta, został zatrzymany przez policjanta. Okazało się, że z domu Granda ktoś strzelał do tłumu. Był to zdesperowany Cottard. Policja zdołała go schwytać. Grand opowiada doktorowi, że napisał do Jeanne i zamierza nadal pracować nad swoim dziełem. Doktor odnotowuje wypadki w Oranie jako dowód na to, że w ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę. Ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku zawodowego. Obserwowana przez niego radość ludzi jest według niego zawsze zagrożona, ponieważ bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 20:38, 30 Mar 2006    Temat postu:

Czas, Miejsce, Narracja, Paranola

Czas akcji
Dziesięć miesięcy, od 10. 04. 194. r. do około połowy lutego następnego roku.

Miejsce akcji
Oran - algierskie miasto portowe - miasto zadowolone z doczesności, bez pragnień, bez podejrzeń, bez roślinności, bez ptaków, pochłoniete interesami. Dziwna architektura sprawia wrażenie miasta odwróconego od zatoki. Banalni mieszkańcy dużo pracują, są zabiegani, nie dostrzegają nawet braku zieleni i śpiewu ptaków. Byli uśpieni, przyzwyczajeni, zaślepieni i bezmyślni.

Narracja
Narracja w "Dżumie" jest wymienna - wydarzenia są przedstawione przez kilka głosów. Dzięki temu zabiegowi Camus osiąga pewien obiektywizm, ogląd spraw z różnych punktów widzenia.
Głównym narratorem jest doktor Rieux, lecz prócz niego "mówią" też dialogi, które przytacza, a także "zapiski" Jana Tarrou. Opisując dzieje zarażonego dżumą Oranu, opisał Camus człowieka - kruchość jego egzystencji i drogi ku obronie swojej ludzkiej godności. Camus był egzystencjalistą (patrz hasło: egzystencjalizm),wyraźnie widać to w powieści - dlatego tematem jest człowiek postawiony wobec kosmosu. Nie wobec przyjaznego błękitu, lecz wobec czarnej otchłani kosmicznej.

Charakterystyczne jest ukazanie pięknego i ciepłego lata w chwili, gdy zaraza szalała. Stopniowa zamiana obrazu miasta w trakcie narastającej epidemii. Poetycki opis przeplata się ze strasznymi realiami (opisy pogrzebów). Najgorsze według narratora jest przygnębienie ogarniające mieszkańców, kapitulacja. Okazuje się, że perzyzwyczajenie do rozpaczy jest gorsze od niej samej. Końcowy opis radości po odejściu dżumy jest nader skąpy. Okazuje się, że tylko miłość może przezwyciężyć okrucieństwo. Ale bakcyl dżumy nigdy nie umiera, zostaje tylko uśpiony.

Powieść - parabola:
"Dżuma" jest powieścią parabolą. Oznacza to, że wydarzenia i świat w niej przedstawione są pretekstem do głębszych przemyśleń, do przekazania uniwersalnych prawd o ludzkiej egzystencji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 20:41, 30 Mar 2006    Temat postu:

Znaczenie tytułu

Parabliczny sens "Dżumy"
1) Dżuma jako choroba - jest to dosłowne znaczenie wynikające z przebiegu powieściowych zdarzeń.

2)Dżuma jako potężny, nieobliczalny kataklizm spadający nieoczekiwanie na ludzi - przyczyn jego nic nie tłumaczy, a jego siły nikt nie jest w stanie przewidzieć. Jest symbolem zagrożenia człowieka, bezradności wobec zywiołu. Podkreśla kruchość i nietrwałość ludzkiego losu, którego scenariusz może ułożyć nierzewidywalna w swym działaniu siła natury.

3) Dżuma jako wojna - wiele szczegułów wskazuje na podobieństwo dżumy do drugiej wojny. Stan oblężenia miasta, rozłąka z bliskimi, segregacja ludności, odosobnienie chorych, kremacja zwłok - nasuwają skojarzenia z doświadczeniem ostatniej wojny. Również niebezpieczny jak ten wywołany przez siły natury, jak również ten stworzony przez człowieka (kataklizm.

4) Dzuma jako zło tkwiące w człowieku i w świecie - "Każdy nosi w sobie dżume, nikt bowiem na świecie nei jest od niej wolny, mokrob jest czymś naturalnym"
mówi Tarrou, twierdząc że człowiek jest w swej naturze zły. Nosi w sobie zło, którego bakcyl ujawnia się przede wszystkim w sytuacjach ekstremalnych, w chwilach szczególnego zagrożenia. Dobroć, wielkoduszność jakie potrafi okazać to wynik waliki, którą prowadzi z samym sobą. W gruncie rzeczy skazany jest na zło i na walke ze złem. Zła nie można unicestwić ostatecznie, zwycięstwo nad nim jest chwilowe, tymczasowe, nigdy nie wiadomo kiedy ponownie "Dżuma obudzi szczury i pośle je by umierały w szczęśliwym mieście" bo "bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie zanika. Może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony".
5) Dżuma jako absurd - "Co to jednak znaczy dżuma? To zycie ot i wszystko".
Jest to nasza rzeczywistosć, której w żaden sposób nie jesteśmy w stanie zracjonalizować bo wypełnia ją absurd. Jest ciągiem tragicznych zdarzeń, które pogłębiają naszą samotność i poczucie obcosci świata. Ludzka egzystencja jest groźna i bezsensowna. Dżuma spada przecież na mieszkańców miasta niczym siła fatalna.Szukając jej przyczyn można uznać, że jest to kara za grzechy. Taki pogląd zostaje jednak obalony. Umierają ludzie, których taka wersja "nie obejmuje" (dziecko sędziego, Torrou, żona doktora). Świat przedstawiony przez Camusa zapełniony jest ludźmi będących marionetkami w rękach ślepego losu. Nie ma on oparcia w opatrzności boskiej.Trudno by się dopatrzeć w nim sfery sacrum. Niebo okazuje się być puste. Bóg nie troszczy się swoje dzieci, czyli go nie ma, życiem na ziemi rządzi przypadek. Człowiek w swym nieszczęściu jest zdany sam na siebie, towarzyszy mu rozpacz, samotność.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 20:44, 30 Mar 2006    Temat postu:

Problematyka utworu

Wkrótce po wydaniu Dżumę okrzyknięto manifestem nowego humanizmu ukazującym nowe zadania stojące przed ludźmi, którzy przeżyli piekło wojny. Powieść mówi o prostej ludzkiej solidarności i moralności, bez patosu i wielkich słów, i dlatego trudniejszym. Życie to ciągła walka z wciąż obecnym złem. Wydarzenia z powieści dzieją się za każdym razem, gdy o nich czytamy.

Wielość narratorów, a więc i zmiana punktów widzenia ukazuje trudność w odnalezieniu wspólnoty, trudne zrywanie pęt samotności przez bohaterów. Pisarz ukazuje wielość reakcji ludzi na różne sposoby dotkniętych tym samym nieszczęściem. Jakby chciał przez to powiedzeć, że dżuma dotyczy wszystkich i każdemu zagraża, bez względu na pochodzenie społeczne, wykonywany zawód czy poglądy polityczne. Jest jak powietrze, którym wszyscy oddychamy. Wyzwala różne reakcje – może prowadzić do moralnej degrengolady lub wzbudzić solidarną pomoc, bo przecież wszyscy są zagrożeni. Może przyczynić się do jeszcze gorliwszego wypełniania swoich obowiązków. Indywidualny ratunek nie ma sensu, jest nieludzki.
„W połowie XX wieku i w perspektywie doświadczeń nowego barbarzyństwa Dżuma podnosi jeszcze raz problemy wzbudzane przez skandal zła w świecie stworzonym przez Boga, przeprowadza dyskusję z religijną koncepcją świata. Z podwójnym ostrzem polemicznym: żadna instancja nie nadaje życiu przedustawnego sensu i nie uświęca reguł postępowania; człowiek sam buduje moralność opartą na współczuciu, na poczuciu więzi z drugim, tak podstawowej, jak podstawowa jest wspólnota losu istot śmiertelnych, cierpiących i kochających.”

Według Camusa człowiek zbuntowany to ten, który nie zgadza się na rzeczywistość. Nie wierzy w żadne rewolucje, bowiem rewolucja to zdrada buntu. Uświęca morderstwo w imię sprawiedliwości, jest uwikłana w zbrodnię i terror. A przecież nie o to chodzi. Bunt to prosty moralny odruch pełen współczucia dla bliźniego.

Rewolucjonistom wydaje się, że osiągęli coś naprawdę wielkiego i dobrego. Człowiek zbuntowany wie, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Tak zawsze było w historii ludzkości – przemoc deprawuje. Najważniejsze to nie zgadzać się na krzywdę drugiego człowieka bez względu na czas, miejsce i podlądy polityczne.

Tak właśnie postępują bohaterowie powieści, zwłaszcza dr Rieux i Tarrou. Buntują się przeciwko rzeczywistości, nie zgadzają się na nią. Ale nie organizują z tego powodu żadnego przewrotu. Sumiennie wykonują swoje zadania, pomagają ludziom, nie godzą się na ich krzywdę. Nie oglądaja się na efekty swojej pracy, bo wtedy prawdopodobnie by zaprzestali działać. Są efektywni, ale nie efektowni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 20:51, 30 Mar 2006    Temat postu:

Dżuma a Dziennik roku zarazy

Skojarzenie z utworem Dafoe podsuwa sam autor – Dżuma zaczyna się mottem z Dziennika, który opisuje zarazę, jaka nawiedziła Londyn. Dżuma jako taka nie istnieje. To zło, które zawsze stwarze stan zagrożenia. Może to być wojna (II wojna światowa: krematoria, doły, śmierć masowa), choroba, kataklizmy. Każdy stan zagrożenia, wobec którego jesteśmy bezsilni. Od naszego buntu zbyt wiele nie zależy. (podobnie jak w Stary człowiek i morze Hemingwaya: ważne jest, że Santiago walczył z rybą, „Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”). Wracając do skojarzeń z Dafoe:
• Bohaterowie to całe społeczeństwa miast;
• Przedstawiają różne reakcje jednostek i różne próby przystosowania się do trudnych czasów zagłady;
• Negatywny stosunek do zabobonów, przepowiedni;
• Opis stopniowo narastającej zarazy, rosnące statystyki;
• Straże i warty broniące bram, wprowadzają one element grozy;
Utwór Dafoe to raczej gawęda, opis. Camus analizuje, chce się dowiedzieć dlaczego to się stało, co do tego doprowadziło. U Dafoe po ustapieniu zarazy nic się nie zmienia, wszystko wraca do normy. U Camusa dżuma zmienia ludzi, wzbudza solidarny opór.

W Dżumie mamy wielu narratorów, a więc różne punkty widzenia. O tym, że narratorem jest Rieux dowiadujemy się na końcu. Nie wypowiadał on jednak własnych sądów i obserwacji. Posługiwał się notatkami Jeana Tarrou – człowieka słabo znanego w Oranie, ostatniej ofiary zarazy.

Oran – miasto zadowolone z doczesności, bez pragnień, bez podejrzeń, bez roślinności, bez ptaków, pochłoniete interesami, dziwna architektura sprawia wrażenie miasta odwróconego od zatoki. Banalni mieszkańcy dużo pracują, są zabiegani, nie dostrzegają nawet braku zieleni i śpiewu ptaków. Byli uśpieni, przyzwyczajeni, zaślepieni i bezmyślni. Nie zauważyli symptomów nadciągającej zarazy. Została w nich uśpiona trwoga, brak im świadomości bytu. Świadomość ta przychodzi, gdy zostają wyrzuceni z codziennego rytmu życia. Starają się pokonać bezlitosną epidemię i klaustrofobiczną kwarantannę. Gdy nie ma świadomości, zaczynamy być zadufani. W momencie dżumy, zagrożenia następuje przewartościowanie, doceniamy innych: pani Castel wróciła do męża, do Oranu, chociaż nie byli zgodnym małżeństwem. Państwo Othon żyli wśród konwenansów, sztywni, bardzo porządni. Gdyby nie dżuma ich dzieci byłyby podobne do nich: dobrze wykształcone, nie ukazujące emocji. Ale umiera synek, wszystko się zmienia, wreszcie stają się ludźmi.
Epidemia zaczyna się od zdechłego szczura, którego znalazł dr Rieux. Gryzonie informują o zagrożeniu i zbliżającej się klęsce. Są klamrą obejmującą kronikę zarazy, bo sygnalizują też jej koniec. Wprowadzają grozę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 21:03, 30 Mar 2006    Temat postu:

Nohaterowie


Wiadomości wstępne

Dr Rieux, Jean Tarrou, Raymond Rambert paryski dziennikarz, ojciec Paneloux, dr Castel; Matka dr Rieux i Grand to katalizatory wprowadzające ład; kobiety: Jeanne, żona Granda, narzeczona Ramberta, żona dr Rieux są słabo zarysowane;

Autor nadał po trochu swoich cech niemal każdemu bohaterowi. Camus zdecydowanie i oszczędnie kreśli swoje postaci. Oprócz wielu innych cech ukazał ich słabości, bo te najwięcej mówią o człowieku.

Trójka głównych bohaterów: dr Rieux, Tarrou, Grand, to oni przeciwstawiaja się dżumie, buntują się, walczą, są nieliczni. Walka z dżumą jest rzeczą trudną. Nie każdy umie sobie z tym poradzić. Często ludzie popadają w panikę, nie wierzą, że ich to mogło spotkać. Dżumy zawsze zastają nas nieprzygotowanych, paraliżują. Uciekamy wtedy od ludzi, od świata, nie walczymy.

Albert Camus w swej powieści pod tytułem „Dżuma” przedstawia wizję epidemii, która atakuje pewne dwudziestowieczne miasto. Kreując ten symboliczny obraz, autor koncentruje się na ukazaniu masowych reakcji wywołanych egzystencją w sytuacji zagrożenia. Analiza mechanizmów, które rządzą ludzkim postępowaniem w ekstremalnych warunkach ma prowadzić do wyciągnięcia uniwersalnych wniosków dotyczących natury człowieczeństwa.

Camus w powieści przedstawia możliwe postawy wobec dżumy, która jest parabolą zła. Różne reakcje na zło prezentują sami bohaterowie powieści: doktor Bernard Rieux, Jean Tarrou, ojciec Paneloux, Cottard, Joseph Grand, Raymond Rambert.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 21:04, 30 Mar 2006    Temat postu:

Doktor Bernard Rieux
Jest głównym bohaterem powieści. Pracuje jako lekarz miejski. Pełni on również funkcję narratora, który w możliwie najbardziej obiektywnym świetle stara się ukazać losy mieszkańców Oranu, ich reakcje oraz przemiany wewnętrzne, jakim ulegają pod wpływem doświadczeń z dżumą. Opisuje nastroje towarzyszące ludności Oranu od początku epidemii aż po chwilę, gdy opuszcza ona granice miasta.

Jego sylwetkę zewnętrzną poznajemy dzięki zapiskom Tarrou:
„Wygląda na trzydzieści pięć lat. Średniego wzrostu. Mocne ramiona. Twarz niemal kwadratowa. Oczy ciemne i lojalne, ale szczęki wystające. Duży i regularny. Czarne włosy obcięte bardzo krótko. Usta łukowate, wargi pełne i niemal zawsze zaciśnięte. Wygląda trochę na sycylijskiego chłopa ze swoją opaloną skórą, czarnym włosem i ubraniami zawsze w ciemnych kolorach, w których jest mu jednak dobrze. Chodzi szybko. Zstępuje z chodnika nie zmieniając kroku, ale najczęściej na przeciwległy chodnik lekko wskakuje. Jest roztargniony przy kierownicy swego auta i często zostawia strzałki kierunkowe uniesione, nawet już po zakręcie. Zawsze z gołą głową. Wygląda na człowieka zorientowanego w sytuacji.”

Wszystkie zewnętrzne cechy doktora zaobserwowane przez Tarrou zdradzają odpowiednie właściwości jego psychiki. Domniemane lata znamionują wiek dojrzały. Fizyczna siła i zdrowie, na które wskazują mocne ramiona, opalenizna czy wyrazistość rysów twarzy będą przekładały się na odporność psychiczną i równowagę wewnętrzną bohatera. Roztargnienie podczas prowadzenia samochodu sugeruje zaś typową dla postaci doktora skłonność do zadumy.

Dodatkowych informacji na temat Rieux dostarcza nam początkowa scena pożegnania z chorą żoną, która na krótko przed wybuchem epidemii wyjeżdża na kurację. Widzimy tu doktora zatroskanego o zdrowie kochanej kobiety, przygnębionego, a jednocześnie nieporadnego w okazaniu tych uczuć. Dalej następuje już opis wydarzeń zwiastujących pojawienie się zarazy, potem miesiące wyczerpującej walki, która dla bohatera będzie stanowiła „niekończącą się klęskę”. Dżuma uświadamia mu jego bezradność, ale doktor nie uważa, by zwalniało go to od podejmowania, co dzień na nowo pracy. Autor powieści nawiązuje tym samym do mitu Syzyfa, z którego zaczerpnął motyw bezskutecznej i nigdy niekończącej się pracy. Camusa interesował szczególnie Syzyf w chwili, kiedy po raz kolejny schodzi po swój kamień, świadom, że kolejny wysiłek znowu zakończy się fiaskiem. Syzyf wiedział o decyzji bogów, o tym, że jego praca będzie trwała w nieskończoność. Mimo to podchodzi do głazu i zaczyna pchać go pod górę. Podejmuje swoje działanie rozumiejąc, że na tym właśnie polega jego los. Postawa dr Rieux podobna jest do syzyfowej.

Ten lekarz, niegodzący się na cierpienie ludzi, gotów stale na nowo podejmować walkę, wie, że nigdy nie pokona śmierci. Nie sądzi jednak by świadomość przegranej zwalniała go z obowiązku podejmowania wysiłku. Dżuma dla Rieux jest wrogiem i dlatego należy z nią walczyć wszelkimi dostępnymi środkami. Rieux jest uosobieniem szlachetności i uczciwości, gdyż pragnie nieść pomoc potrzebującym, bez względu na wynagrodzenie. Prezentuje on aktywną, bardzo często bohaterską postawę, którą należy upatrywać w upartej niezgodzie na zło i w buncie przeciw niemu.

On sam twierdzi, że bohaterem nie jest, tłumacząc się, że „uczciwość to jedyny sposób walki z dżumą”. Nie próbuje też określić, czym jest uczciwość w ogóle w jego przypadku „Najważniejsze to dobrze wykonać swój zawód”.
Jako lekarz Rieux ma stały kontakt z ludźmi chorymi i ich najbliższym otoczeniem, jest więc świadkiem tragedii, która stopniowo niszczy porządek miasta. Poznajemy najgłębsze refleksje doktora, obserwujemy jego codzienne zmagania z dżumą, nadludzki wysiłek i poświęcenie, jakie ofiaruje chorym. Rieux jako pierwszy w swym środowisku przestrzega przed lekceważeniem oznak epidemii. Widząc, w jakim tempie rozprzestrzenia się niebezpieczna i nie nazwana jeszcze choroba, apeluje do swoich kolegów, aby natychmiast stanęli w stan pogotowia, nawet jeśli alarm miałby okazać się fałszywy. Sam nie szczędząc wysiłku, przystępuje do tworzenia szpitala pomocniczego, który w razie konieczności mógłby pomieścić jak największą liczbę pacjentów.

Epidemia zmusiła społeczność orańską do przewartościowania wszystkiego, co uważano dotychczas za fundamentalne, na czym opierano życie. Nikt nie mógł zostać wobec niej obojętny, każdy, prędzej czy później, zmuszony był przyjąć postawę, która stawiałaby go w określonej relacji do zła, które przyniosła dżuma, i do zła w ogóle. Tylko Rieux wydaje się nie być zmuszonym do dokonywania wyboru czy obierania nowej postawy. W każdej bowiem sytuacji, na każdym etapie rozwoju wydarzeń w mieście doktor postępuje zgodnie z etyką swojego zawodu, tożsamą z nakazem własnej moralności. Wyznawana przez niego filozofia życiowa, oparta na miłości do ludzi determinuje jego działania zarówno w sferze zawodowej, jak i prywatnej, bez względu na sytuację zewnętrzną.

Rozpoczynając studia medyczne, Rieux nie był prawdopodobnie świadom wszystkich konsekwencji swojego wyboru, lecz z czasem zrozumiał, że niesienie pomocy ludziom jest jego najważniejszą misją i powołaniem. Oto jak argumentuje swoją decyzję podczas rozmowy z Tarrou:
„Kiedy wybrałem ten zawód, był to wybór w pewien sposób abstrakcyjny; bo chciałem być lekarzem, bo jest to zawód jak każdy inny, jeden z tych, który wybierają młodzi ludzie. Może także dlatego, że nastręczał szczególne trudności dla syna robotnika jak ja. A potem zobaczyłem jak się umiera. Czy pan wie, że są ludzie, którzy nie zgadzają się na śmierć? Czy słyszał pan kiedyś kobietę krzyczącą „Nigdy!” w chwili śmierci? Ja słyszałem i zrozumiałem wtedy, że nie będę się mógł do tego przyzwyczaić. Byłem wówczas młody i zdawało mi się, że moja niechęć godzi w porządek świata. Potem stawałem się bardziej skromny. Po prostu nie jestem wciąż przyzwyczajony do widoku śmierci.”
Rieux w pewien sposób buntuje się wobec własnej bezsilności w stosunku do śmierci. Nie godzi się na nią i jako człowiek obdarzony niezwykłą siłą i odpornością psychiczną, próbuje z nią walczyć, nie szukając ukojenia w religii i naukach Kościoła. Nie wierzy w Boga, w jego odczuciu wiara kłóci się z ideą zawodu lekarza: „gdyby wierzył we wszechmogącego Boga, przestałby leczyć ludzi zostawiając Bogu tę troskę. Ale ponieważ nikt na świecie, nawet Paneloux, choć sądzi, że w Boga wierzy, nie wierzy w niego w taki sposób, ponieważ nikt nie poddaje się całkowicie, on, Rieux, myśli, że tu przynajmniej jest na drodze prawdy, skoro walczy przeciw światu takiemu, jaki jest.” Rieux wie, że świat jest absurdalny, że nie rządzą nim prawa nie tyko przychylne, ale nawet zrozumiałe dla człowieka. Właśnie dlatego twierdzi:
„Nie mam upodobania do świętości. Obchodzi mnie, żeby być człowiekiem”.
Być człowiekiem w pojęciu doktora to nieustannie na nowo podejmować walkę ze złem, mimo świadomości przegranej. Nie zwycięstwo bowiem, ale gotowość podjęcia owej walki staje się symbolem człowieczeństwa.

Doktor przyjmuje na siebie rolę samotnego bojownika ze złem i ludzką krzywdą. Kieruje się przy tym wyłącznie własną skalą wartości i indywidualnym poczuciem konieczności. Uważa się za człowieka głęboko doświadczonego przez los. Najpierw bieda w rodzinnym domu, potem choroba ukochanej żony, wreszcie praca, w której codziennie styka się z dramatem umierania, wszystko to sprawia, że bohater przyzwyczaja się do stale towarzyszącego mu cierpienia. Uświadamia sobie, że jest ono niejako wpisane w ludzką egzystencję. Może właśnie, dlatego z takim spokojem przyjmuje wieść o śmierci żony?

Okrucieństwa jakie zsyła mu los, nie niszczą go, ale uczą pokory i umacniają w przekonaniu o konieczności ciągłej walki, ”by nie pozwolić umrzeć i zaznać ostatecznej rozłąki możliwie wielkiej liczbie ludzi”.
Rieux czuje się jako człowiek i lekarz powołany do walki z cierpieniem. Swój zawód pojmuje bardzo szeroko i humanistycznie- jako niesienie pomocy ludziom, walkę ze złem, jakim jest nie tylko choroba ciała, ale i duszy. Nienawiść do śmierci i do zła w parze z przekonaniem, że „w ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę”
nie pozwalają mu pozostać obojętnym na los drugiego człowieka. Dla Rieux bowiem bycie lekarzem to nie zawód- to postawa życiowa, którą powinien przyjąć każdy człowiek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 21:09, 30 Mar 2006    Temat postu:

Jean Tarrou
Ten człowiek jest przykładem tułacza, który w swoim życiu zaznał wszystkiego. Każda nowa sytuacja jest dla niego nowym celem, drogą do poszukiwania wartości, spokoju i sensu życia.

Narrator przedstawia go nam na początkowych kartach powieści jako „młodego mężczyznę, o ciężkiej sylwetce, o twarzy masywnej i porytej, zamkniętej szerokimi brwiami”.(...)”Jean Tarrou pilnie palił papierosa, przyglądając się ostatnim konwulsjom szczura, który zdychał u jego stóp na stopniu schodów. Spojrzał na doktora spokojnie i przenikliwie szarymi oczami...”. Na dalszych stronach książki dowiadujemy się, że Tarrou sprowadził się do Oranu na kilka tygodni przed wybuchem epidemii. Zamieszkał w wielkim hotelu w centrum miasta, co skłoniło Rieux do przypuszczenia, że „ był dość zamożny, by żyć ze swych dochodów”. Choć mieszkańcy miasta nic o ni nie wiedzieli, to jednak szybko się przyzwyczaili do obecności zagadkowego gościa, a nawet go polubili. Był, bowiem człowiekiem zawsze uśmiechniętym, dobrodusznym, gustującym w miejscowych rozrywkach.
„Spotykano go we wszystkich miejscach publicznych. Od początku wiosny zjawiał się często na plażach, pływając dużo i z widoczną przyjemnością”.
Ze szczególną ochotą chadzał na występy tancerzy i muzyków hiszpańskich.

Tarrou jest drugim obok Rieux kronikarzem okresu epidemii. Jednak jego zapiski przybierają dość oryginalną i osobliwą formę. Całe swoje zainteresowanie skupia on na rzeczach pozornie błahych, z uwagą śledząc losy i zachowania takich postaci, jak tajemniczy Cottard czy dziwaczny staruszek z sąsiedztwa. Notatki Tarrou są w pewnym sensie wyrazem „ posłuszeństwa wobec błahości”, ale jednocześnie dokumentują niezwykły dar obserwacji ich autora, jego wyczulenie na paradoksy osobowości ludzkich, a wreszcie upodobanie do łagodnej ironii i przekory. Tarrou od pierwszych chwil wzbudza w miejscowym lekarzu sympatię i zainteresowanie. Rieux dostrzega jego niebanalną osobowość i specyficzny stosunek do rzeczywistości.
Tarrou nie mówi zbyt dużo o sobie, ale daje się poznać jako niezwykle doświadczony człowiek, przenikliwy i bezpośredni rozmówca, bez trudu odnajdujący się w tematyce moralno-filozoficznej.

Tarrou dopiero podczas „godziny przyjaźni”, kiedy to był już pewien przyjaźni doktora przemógł się i wyjawił mu historię swojego życia. Dzięki tej spowiedzi wiemy, że dżumę traktuje jako zło tkwiące w ludzkiej naturze. Mówi „cierpiałem na dżumę długo przedtem, zanim poznałem to miasto i tę epidemię”. Dalej dowiadujemy się, że w młodości Tarrou- syn zastępcy prokuratora generalnego-stał się świadkiem wydarzenia, które na zawsze zmieniło jego życie.

Siedemnastoletni wówczas bohater przeżył moralny wstrząs, dowiadując się, że jego ojciec uczestniczy w egzekucjach osób skazanych na karę śmierci. To wydarzenie stało się dla Tarrou „początkiem wszystkiego”. W wieku osiemnastu lat odszedł z domu i próbował żyć na własny rachunek. Chwytał się każdej pracy, „nauczył się tysiąca zawodów”, ale wciąż czuł, że ma do spełnienia dług, że nie chce być „zadżumiony” jak jego ojciec. Zaczął więc zajmować się polityką. Jednak po kilku latach na własne oczy zobaczył egzekucję i zrozumiał, że jego działalność niczego nie zmieniła. O tym kolejnym zawodzie tak opowiada przyjacielowi: „Zrozumiałem wówczas, że przynajmniej ja nie przestałem być zadżumionym przez te wszystkie długie lata, choć wierzyłem z całej duszy, że walczę właśnie z dżumą. Dowiedziałem się, że pośrednio kładłem swój podpis pod śmiercią tysięcy ludzi, że nawet tę śmierć powodowałem uważając za słuszne czyny i zasady, które ją nieuchronnie sprowadzały. [...] Od dawna już czuję wstyd, śmiertelny wstyd, że i ja z kolei, choć z daleka, choć działając w dobrej woli, byłem mordercą”.
Dalsza część monologu Tarrou odsłania przed nami motywy, które skłoniły go do walki z epidemią w Oranie. Jego postawę można określić jako niezgodę na zło tkwiące w ludzkim świecie.
Tarrou jest człowiekiem niewierzącym i w związku z tym osiągnięcia wewnętrznego spokoju szuka w tym, co nazywa „świętością bez Boga”. Chce działać w obronie ludzi pokrzywdzonych, usiłuje „zrozumieć wszystkich i nie być śmiertelnym wrogiem nikogo”. Sądzi, iż jedynie taka postawa „może ulżyć ludziom i jeśli ich nie uratuje, to przynajmniej przyniesie im mniej zła, a nawet niekiedy trochę dobra”.
Swą mądrość życiową, zdobytą w skutek wielu tragicznych doświadczeń, stara się wykorzystać w walce z epidemią, która jak mówi, „niewiele może go już nauczyć”. Tarrou jest człowiekiem niebywale doświadczonym i dlatego dżuma nie zaskakuje go. Dzięki swej życiowej mądrości czuje się przygotowany na poświęcenie, jakie winien ofiarować światu w tym tragicznym momencie.


W pierwszych dniach epidemii Tarrou namawia doktora do stworzenia ochotniczych oddziałów sanitarnych i sam jako ochotnik zgłasza się do ich prowadzenia. Jak widać jest to kolejny aktywista, organizator, „żołnierz” niosący pomoc. Już w trakcie tego pierwszego kontaktu zawiązuje się nić przyjaźni między Tarrou, a jego późniejszym przyjacielem- dr Rieux. Uczucie to będzie dla obu mężczyzn w późniejszym czasie jedną z nielicznych wartości, w które obaj będą wierzyć. Tarrou podczas rozmów z przyjacielem często dyskutował na tematy dotyczące wiary i obowiązku przyjęcia określonej postawy w czasie walki z dżumą.

Tarrou umarł na dżumę w chwili, gdy choroba powoli zaczynała opuszczać miasto. Uzasadnieniem dla jego śmierci jest fakt poszukiwania przez bohatera spokoju.

Bohater twierdził, że najtrudniejszym i najbardziej męczącym zadaniem w życiu jest „nie chcieć zarażać innych”. Dążył do tego żeby zachować moralną nieskazitelność, zostać „świętym bez Boga”, co wymagało od niego ogromnego wysiłku, którym czuł się mocno zmęczony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 21:13, 30 Mar 2006    Temat postu:

Joseph Grand
Ten bohater „Dżumy” nie jest herosem, to zwykły człowiek budzący ogólną sympatię. Jest skromnym i niepozornym urzędnikiem, urzędnikiem, który z wielkim zaangażowaniem pomaga Rieux i Tarrou Tarrou w walce z epidemią.

Narrator opisuje go następująco: „długi i chudy, pływał w ubraniu, które kupował zawsze za wielkie, w złudzeniu, że będzie się nosić dłużej. Zachował jeszcze większość zębów w dolnych dziąsłach, ale za to stracił zęby górnej szczęki. Dzięki temu uśmiech, który unosił przede wszystkim górną wargę, pogrążał jego usta w cieniu. Jeśli dodać do tego portretu krok seminarzysty, sztukę przemykania się pod ścianami i prześlizgiwania się przez drzwi, zapach piwnicy i dymu oraz skromną minę, trzeba przyznać, że można go było wyobrażać sobie gdzie indziej niż przy biurku. (...)Można by powiedzieć, że życie Granda było w pewnym sensie wzorowe”.
Każdy pracodawca, bowiem marzy o takim pracowniku. Pracuje za dużo, dostaje za to śmiesznie niskie zarobki i w dodatku nie ma odwagi sprzeciwić się temu absurdalnemu stanowi rzeczy.

Grand jest bardzo solidnym pracownikiem urzędu merostwa. Cechuje go pracowitość, solidność, sumienność, dokładność i odpowiedzialność (gdy się podejmuje wykonania jakieś rzeczy, oddaje się jej bez reszty). Podczas epidemii wstępuje w szeregi oddziałów sanitarnych i podejmuje się bardzo żmudnej, i wyczerpującej pracy- prowadzenia statystyki zgonów. Predysponują go do niej jego cechy charakteru: drobiazgowość, dokładność, wręcz pedantyczność oraz pracowitość i sumienność.

Już na początkowych kartach powieści bohater jawi się nam jako dobry człowiek. Pomaga bezinteresownie swojemu sąsiadowi- niedoszłemu samobójcy- Cottardowi. Poza tym widzimy jak bardzo kocha swoją własną rodzinę- dzieci i żonę. Mimo, że ukochana opuściła go dla innego mężczyzny. Bohater nawet tłumaczy jej postępowanie tym, że w natłoku codziennego życia przestali sobie okazywać miłość lub też, że to jego wina, bo nie znajdywał dla niej czasu.

Postać przez cały czas marzy o wydaniu książki, której jeszcze nie napisał, ale już pragnie by wzbudziła podziw wydawców. Niestety niedoszły autor bestselleru nie potrafi wyjść w swojej książce poza, nieustannie cyzelowane, pierwsze zdanie. Ustawicznie poprawianie zdania ma doprowadzić go do formy idealnej, której styl i język trafią w gusta wszystkich czytelników. Świadczyć to może jedynie o niebywałym dziwactwie sympatycznego bohatera. Niestety fakt ten kładzie się cieniem na pozytywnej sylwetce Granda.
Pod względem temperamentu i osobowości przypomina on postać Rzeckiego z powieści Bolesława Prusa pod tytułem „Lalka”. Można by rzec, że są to postacie bliźniacze. Joseph, podobnie jak Rzecki żyjący czasami napoleońskimi, egzystuje czasami przeszłymi. Obaj są dobrymi, skromnymi i cichymi ludźmi, którzy cały swój czas poświęcają, traktowanej z wielkim szacunkiem, pracy. Co jednak najważniejsze, obaj są zdolni do wielkich przyjaźni.
Jedynym pragnieniem Granda jest chęć bycia szczęśliwym. Nie wstydzi się o tym mówić. Szczęście w jego pojęciu rodzi się dzięki kontaktom z innymi ludźmi, a nie dzięki dobrom materialnym. Narrator mówi o bohaterze z rozrzewnieniem „Należał do ludzi, równie rzadkich naszym mieście jak gdzie indziej, którzy zawsze mają odwagę dobrych uczuć. Jego nieliczne zwierzenia świadczą o dobroci i przywiązaniu, do czego człowiek nie śmie się przyznać w naszych czasach.” Źródłem postawy tego prostego człowieka może być wdzięczność wobec doktora, którego niegdyś był pacjentem. Być może chciał mu się w ten sposób odwdzięczyć za udzieloną niegdyś w potrzebie pomoc, a może po prostu kierowała nim jego wrodzona dobroć serca, która nakazywała bunt przeciw złu i cierpieniu? Sam przecież stwierdził, że „mamy dżumę i musimy się bronić”. Przecież był dobrym człowiekiem, więc jak mógł się zgodzić na cierpienie ludzkie, które zewsząd go otaczało?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 21:23, 30 Mar 2006    Temat postu:

Raymond Rambert
Jest to przypadkowo przybyły dziennikarz, który myślał, że w Oranie znajdzie materiał do reportażu. Nie mylił się, materiał był, tyle, że chęć jego nakręcenia, spowodowała uwięzienie reportera w mieście razem z jego mieszkańcami na długie miesiące. Uwięziony zakładnik dżumy początkowo szukał możliwości ucieczki. Twierdził, że dżuma to nie jego sprawa, to problem orańczyków. Chciał wyjechać, ponieważ Paryżu czekała na niego ukochana kobieta. Rambert chce przeżyć swoje uczucie, uważa je za wartościowe i chce o nie walczyć. Nie boi się śmierci- nieraz ocierał się o nią, walcząc na wojnie domowej w Hiszpanii. Wtedy także zrozumiał, że nie ma sensu umierać dla idei.

Właśnie poświęcenie się temu celowi zarzuca doktorowi Rieux, który wyjaśnia mu, że w jego mniemaniu „człowiek to nie idea”. Rieux nie potępia jednak Ramberta za chęć ucieczki z Oranu. Wręcz przeciwnie rozumie go i jego dążenie do szczęścia. Drugim powodem dla którego Raymond chce opuścić miasto jest samotność i wyobcowanie jakich w nim zaznaje. Nie potrafi się uporać z tymi uczuciami, więc się im poddaje. Nieoczekiwany zwrot akcji w zachowaniu reportera ma miejsce gdy otrzymuje on możliwość opuszczenia zagrożonego miasta. Bohater niespodziewanie zmienia decyzję i pozostaje na miejscu. Pozostaje jednak nie dlatego, że zakwestionował wartość miłości, ale dlatego, że byłoby to poniżej jego godności. „Może być wstyd, że człowiek jest sam tylko szczęśliwy” mówi doktorowi w uzasadnieniu postanowienia pozostania i pomocy w opanowywaniu epidemii. Nie potrafi tak po prostu zostawić nowo poznanych przyjaciół na pastwę dżumy, a sam rozkoszować się swoją wolnością, szczęściem, zdrowiem i miłością. Pod wpływem poznanych w mieście ludzi Raymond podlega przemianie z egoisty w człowieka humanitarnego. Ośmieliłabym się zaryzykować stwierdzenie w dobrego samanitaryna. Reasumując jest to
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Czw 21:24, 30 Mar 2006    Temat postu:

Ojciec Paneloux
Jest to zakonnik, który podczas epidemii wygłosił dwa kazania, ilustrujące ewolucję jego poglądów. W pierwszej mowie wskazuje na dżumę jako na karę bożą za grzechy popełnione przez ludzi. Z tym poglądem nie zgadza się jednak dr Rieux, który stwierdza, że Paneloux przemawia z pozycji czysto naukowej, teoretycznej. Nie potępia go lecz jest głęboko przekonany, że gdyby ksiądz częściej widział w jaki sposób umierają ludzie, to z pewnością nie wygłaszałby tak krzywdzących opinii.

W niedługi czas później Paneloux był obecny przy śmierci synka sędziego Ottona. Dziecko umierało w wielkich męczarniach. Był to moment przełomowy dla zakonnika, którego owocem było drugie, z goła inne kazanie. Paneloux stwierdził w nim bowiem, że popełnił błąd, mówiąc o chorobie jako każe boskiej, ponieważ nie jest w stanie wskazać win za jakie dziecko mogłoby być tak okrutnie ukarane. Cierpienie dzieci mogą podważyć wiarę w dobroć i sprawiedliwość wyroków boskich. Jednak zakonnik dochodzi do wniosku, że Bóg doświadcza w ten sposób ludzi aby umożliwić im osiągnięcie pokory. Ponieważ to co dzieje się na świecie, nie znajduje racjonalnego wytłumaczenia, obserwator może albo odrzucić wszystko (tzn. wiarę), albo uznać, że logika Boga nie przekłada się na ludzkie kategorie. Innymi słowy mówiąc, jeśli chcemy zachować wiarę w Stwórcę musimy przyjąć doświadczenia boskie jako cos naturalnego, niezależnie od tego czy rozumiemy ich źródło czy nie. Musimy po prostu je przyjąć i zaakceptować jako słuszny, choć niezrozumiały wyrok boży.

Należy jeszcze dodać, że ten wojujący jezuita był bardzo poważaną personą w Oranie, „nawet przez tych, co są obojętni w sprawach religii”.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Y2J
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2005
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią 7:07, 31 Mar 2006    Temat postu:

Dzięki wielkie, jak zawsze dobra robota Grądzisz Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grądzisz




Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 467
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin Squad

PostWysłany: Pią 14:19, 31 Mar 2006    Temat postu:

Again.... Thank You very much Super
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bilard w Lublinie Strona Główna -> Ogólna dyskusja Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin